JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE WYDAŁAŚ SWOJĄ KSIĄŻKĘ?
Tak naprawdę książki są moimi bliskimi przyjaciółmi odkąd pamiętam. Udzielanie się w konkursach recytatorskich, spędzanie czasu na zaczytywaniu się w historie różnych bohaterów, ale także zagłębianie wiedzy i poszerzanie horyzontów. To i jeszcze więcej. Mówi się, że kto czyta, ten żyje wiele razy. I tak też postrzegałam zawsze moje doświadczenia z różnego rodzaju powieściami, tomikami wierszy, esejami, poradnikami, reportażami, czy przewodnikami podróżniczymi. W czasie pandemii zaczęłam spisywać wiele rzeczy w formie elektronicznej. Były to przemyślenia dotyczące życia: mijał kolejny rok, który spędziłam za granicami Polski będąc stewardessą dla jednej z największych linii lotniczych na świecie. W tym czasie byłam już również zainteresowana jogą. Wszystko połączyło się w jedną całość: chęć pisania, spędzania jakościowego czasu sama ze sobą (mniej pracy, lotów; więcej czasu na sen, odpoczynek sprzyjały tej idei). Po kilku miesiącach życie zaczęło wracać na swoje tory: więcej pracy, mniej wolnego czasu. I w ten sposób książkę odstawiłam na bok na bliżej nieokreślony czas. Myśląc, że kiedyś nadarzy się sposobność by ją wydać. Zatem, czasy pandemii minęły, ale za każdym razem gdy wracałam do tej książki, miałam wrażenie, że przekaz jest ponadczasowy… Ta myśl nie odpuszczała… Były osoby w moim kręgu, które mnie wspierały, między innymi Ty Aniu, za co zawsze będę Ci wdzięczna. Nigdy nie zapominajmy, że jesteśmy jedną wielką rodziną na Ziemi i dobre słowo potrafi bardzo wesprzeć osobę, która potrzebuje tej inspiracji. Waga słów, zawsze ją czułam…
JAK WYGLĄDAŁ CZAS PANDEMII DLA CIEBIE? WYDAJE SIĘ, ŻE TO W CZASIE TEGO OKRESU DOSTAŁAŚ SKRZYDEŁ BY PISAĆ I TWORZYĆ.
Pamiętam ten dzień jak dziś. W ciągu kilku dni mój grafik zmieniał się dosłownie z godziny na godzinę. Moje życie było już stosunkowo bardzo niestabilne (różne pory wstawania, godziny lotów, posiłków, miliony zmieniających się twarzy w postaci pasażerów, czy znajomych z pracy), ale cała sytuacja związana z pandemią spotęgowała to uczucie. Nagle kraje zaczęły zamykać granice lądowe i powietrzne jedne po drugim, niczym klocki domina, raz wprawione w ruch. Zamknęła się Polska. Kraj, do którego wykonałam ostatni lot przed kilkumiesięczną przerwą w pracy, Francja (lot do Paryża, który operowałam był przeładowany, a w drodze powrotnej zabraliśmy do Dubaju kilku pasażerów w samolocie, który mógł przewieźć około 500 osób! A380-800) również zamknął swoje granice. Leżałam wtedy w łóżku i zadawałam sobie pytanie: to już nie będę latać, to już nie będę pracować - mój jedyny powód dla którego wciąż byłam w Dubaju zniknął. Pojawił się lekki niepokój. Niektórzy znajomi wracali lotami repatriacyjnymi do Polski. Inni sugerowali żeby poczekać i zobaczyć, co się wydarzy dalej. Przecież świat nie zamknie się na zawsze. A jednak zamknął. Mój na dokładnie miesiąc. Nie wychodziliśmy z budynku przez kilka tygodni, jedzenie zamawialiśmy online, utrzymywaliśmy dystans 2m, nie spotykaliśmy się na żywo. Ten czas wykorzystałam najlepiej jak mogłam. Nie walczyłam osobiście z wirusem, chociaż wiem, że wielu tak, czy to znajomych z pracy, czy to rodaków w kraju. Każdy przeszedł ten czas odosobnienia na swój sposób. Wiem, że w żadnym momencie nie poczułam lęku. Nie poczułam strachu, że moje życie zmieni się może nie do poznania, bądź że konsekwencje wirusa będą może jeszcze bardziej nieobliczalne, takie o których nikt nawet wcześniej nie śnił. Dwie rzeczy, które pozwoliły mi kontynuować w świetle pozytywnych myśli. Po 1 była to ogromna inspiracja. To ona pomagała mi kontynuować każdego dnia, wstawać i wiedzieć dogłębnie, że cokolwiek się nie wydarzy, będzie dobrze. Mianowicie, powiedzmy, że stracę pracę, może umrę - te chyba najciemniejsze scenariusze, nie wiedziałam jak potoczy się cała sytuacja związana z pandemią, ale ogromna wiara i przekonanie, że jakoś się wszystko ułoży pozwoliły mi codziennie widzieć sens we wszystkim, co decydowałam się robić. I 2 czynnik: to dyscyplina. To ona tak naprawdę doprowadziła mnie do momentu, w którym jestem. Wstawanie o konkretnej porze, rutyna (słowo tak obce w moim grafiku), przygotowywanie zdrowych posiłków, spotkania, jeśli jakiekolwiek, pełne miłości i całkowitej obecnością i zwłaszcza czas dla siebie: dla książek, których nie miałam czasu wcześniej przeczytać, dla treningów z Ewą Chodakowską, medytacji i zwłaszcza dla pisania. Czegoś, co tak bardzo zawsze mnie wypełniało, a co wielokrotnie odstawiałam na bok, bo byłam zmęczona, rozproszona, zajęta pracą, która była dla mnie wartością nadrzędną. Ten czas był niezwykle motywujący, jak również inspirujący. Dwa słowa klucze zatem? Inspiracja i motywacja.
DLACZEGO ZDECYDOWAŁAŚ SIĘ WYDAĆ KSIĄŻKĘ W FORMIE SELF-PUBLISHINGU?
To, że mogłam przekazać coś głębszego, dało mi duże poczucie sensu pisania. Wiem, że to ludziom pomogło. Wiem, że mi to pomogło. Prawda jest taka, że żyjemy w pięknych czasach, kiedy to możemy dzielić się nie tylko naszą wizją świata na social mediach, blogach internetowych, photoblogach, twitterach, ale również możemy kreować wspaniałe treści. Po prostu, jeśli chcesz coś robić, to to robisz. Warunki ku temu się pojawią prędzej czy później. Zatem jeśli chcesz być pisarzem, to pisz. Po prostu. Możemy usłyszeć kogoś za pośrednictwem słowa, obrazu; w wersji fizycznej, czy też elektronicznej. Nie istnieją żadne granice, normy, wytyczne, mówiące o tym, jak powinno wyglądać Twoje osobiste dzieło zwane życiem, a także najlepiej skomponowaną powieścią. Te czasy są wyjątkowe, zróbmy z nich jak najlepszy użytek, żyjmy swoją prawdą.
OPRÓCZ PODRÓŻY PO ŚWIECIE, ODWIEDZIŁAŚ JUŻ PONAD 80 KRAJÓW, PISANIA Z POWOŁANIA, JESTEŚ OD PONAD DWÓCH LAT ODDANĄ STUDENTKĄ I NAUCZYCIELKĄ JOGI. JAK ZACZĘŁA SIĘ TA PRZYGODA?
Joga jest dla wszystkich. Wiele osób uważa, że to tylko praktyka fizyczna, ale tak naprawdę jest to znacznie więcej: to stan umysłu, to oddech, to świadomość, to wytrwałość, to akceptacja. Mam wrażenie, że joga od zawsze była we mnie, a teraz tylko odnalazła swoją drogę do mnie w takiej postaci. Po pierwsze Aniu i najważniejsze, ale znów muszę i oczywiście chcę podkreślić jak ogromną rolę w tym wszystkim odegrałaś. Pamiętam jak w 2020 roku podarowałaś mi matę YOGAFLOW, Wonderlust. Od razu ją pokochałam. Chciałam ją zabierać wszędzie, w każde nowe miejsce, praktykować na niej… Już wtedy miałam za sobą kilka zajęć jogi. Co ciekawe, Hatha (bo to pierwsze zajęcia, w których uczestniczyłam), pojawiła się w momencie bardzo kryzysowym dla mnie. Ku mojemu zaskoczeniu po kilku zajęciach zaczęłam czuć się wewnętrznie lepiej, jakby jakaś równowaga wracała do mnie, ale od wewnątrz. I było to tak wspaniałe, bo nie były to najwspanialsze i wymarzone podróże po świecie, nie była to wizja najbardziej romantycznego związku jaki wtedy przeżywałam. Było to coś po raz pierwszy bardzo prawdziwego: kontakt samej ze sobą. Ale taki, świadomy. Bo ostatecznie my cały czas jesteśmy ze sobą w kontakcie. Czasem po prostu skupiamy swoją uwagę na czymś innym, nie na tym jakże cennym informatorze o nas samych. Później z różnych powodów odchodziłam na jakiś czas od zajęć by znów do nich wrócić. I znów usłyszeć ten głos. To wyjątkowe zjednoczenie i niesamowicie dobre samopoczucie. W 2021 roku podjęłam decyzję: wyjeżdżam na miesiąc do Nepalu, aby zrobić pierwszy kurs instruktorski 200 godziny YTT. Był to niesamowity czas. Jak to podsumował mój Guru: ogień, który we mnie płonie, będzie płonął jeszcze mocniej; a dźwięk mojego serca będzie jeszcze głośniejszy. I tak też to odczuwam.
JAKI JEST TWÓJ ULUBIONY STYL JOGI?
Szanuję wszystkie style jogi, które w swojej misji wspierają rozwój duchowy. Dla mnie joga to zagłębienie się w siebie, spojrzenie na moje ciało, które muszę przyznać, że przez tak wiele lat bagatelizowałam, bądź brałam za pewnik. Wręcz agresywnie wymagałam i chciałam by zawsze było na najwyższych obrotach bez jakiegokolwiek narzekania. Joga pozwoliła mi się rozluźnić. Zrozumieć, że jest czas na wszystko: na pracę i na odpoczynek. I obie części praktyki są tak samo ważne. Po bardziej lub mniej wzmożonym wysiłku na macie jest czas na finalną pozycję: shavasanę. Są osoby, które, gdy tylko zakończy się część bardziej intensywna opuszczają salę ćwiczeń. To tylko pokazuje w jakim stanie umysłu się znajdują: nie są w stanie się zrelaksować, odpuścić, pozwolić sobie na czas za-stop-owania. Dla mnie joga to spojrzenie do środka i poczucie wszystkiego w obrębie samej siebie: wszystkich emocji wygodnych i niewygodnych. Mówienie sobie by kontynuować przez dyskomfort, albo właśnie by odpocząć na trochę, zebrać siły i iść dalej.
CO TAKIEGO WYJĄTKOWEGO MA JOGA?
Wszystko. Prócz tego, że stajemy się zdrowo skupieni na sobie, budujemy siebie od wewnątrz, poza wszelkimi uwarunkowaniami, wzorcami myślowymi, pochodzącymi od kogoś innego, to przede wszystkim stajemy się istotą holistyczną: integrującą umysł, ciało i duszę w jedno. Podam jeden przykład zaczerpnięty z jednych zajęć kundalini, w których uczestniczyłam w czasie wiosennego poranka w Dubaju. Prowadząca tak opisała kilka podstawowych pozycji/asan połączonych w niewielki flow: Zacznijmy od pierwszej, podstawowej sekwencji znanej w jodze: powitanie słońca (surya namaskar). Pies z głową w dół (Adho mukha svanasana) poprzez plank do psa z głową w górze (Urdhvamukhasvanasana), ta sekwencja uczy nas dynamiki życiowej w najbardziej przejrzystej postaci: najpierw się relaksujemy (głowa spuszczona w dół, zwisająca bez napięcia), odpoczywamy. Pozostajemy sami ze sobą w miejscu, które jest dla nas bezpieczne, znajome, ciepłe i wygodne. Kolejno deska - decydujemy się na budowanie siły poprzez pracę nad silną klatką piersiową, ramionami, podbrzuszem, brzuchem, aby kolejno z całą skumulowaną siłą wyjść do świata. Z otwartym sercem. Klatka piersiowa w psie z głową w górze mówi: przyjmuję wszystko takim, jakie jest; daję z siebie to, co najlepsze. Kocham wszystko bezwarunkowo. I dokładnie to samo wydarza się w życiu: ile razy musieliśmy powrócić do miejsca zwanego domowym zaciszem tylko i aż po to by odpocząć, zregenerować się, nabrać dystansu, opanować szalejące myśli i emocje. Kolejno zdecydowaliśmy się podjąć na nowo konkretną pracę. Uwierzyć na nowo w samych siebie, świat. W to, że to, co mamy do przekazania jest ważne, że możemy czuć się bezpiecznie poza naszym własnym miejscem, że nikt nas nie skrzywdzi i że dalej będę kontynuować dzieło zwane życiem bez jakichkolwiek oczekiwań względem innych, ale i zwłaszcza samej siebie. Z jednym przesłaniem: kochać i akceptować bezwarunkowo. Joga to styl życia. Joga jest dla każdego.
O CZYM JEST TWOJA KSIĄŻKA?
Ta książka to przedłużenie mojego mentalnego procesowania rzeczywistości, a które sprowadza się do 3 składników: wdzięczność za wszystko i wszystkich; wiara, że wszystko, co się wydarza ma sens; wiara w siebie i w nieograniczone możliwości związane z realizowaniem marzeń, podróżami (wewnętrznymi i zewnętrznymi), Tworzenie relacji pełnych miłości, inspiracji, akceptacji, harmonii, a zwłaszcza świadomości głębi, wynikających z poczucia misji i prawdziwego „talentu”, dla którego tu jesteśmy. Tak jak tytuł sugeruje: mówię w książce dużo o świadomym podejściu do życia, do zobaczenia, jak wszechświat o nas dba i zawsze dbał. Słońce wstaje codziennie dla nas wszystkich i karmi nas swoją energią, niezależnie od rasy, kultury, wieku, płci, miejsca, czasu, wyznania… Ta świadomość to pierwszy krok do uspokojenia umysłu pełnego strachu, żyjącego w idei niedostatku, może w chęci kontrolowania wszystkiego, bo brak nam zaufania do wyższego planu. Media codziennie karmią nas dawką informacji pełnych strachu, inflacji, wojny, wypadków. Wiedzcie jednak, że jest świat, w którym jest tego o wiele mniej, nie mówi się o tym aż tyle. Robi się wręcz coś odwrotnego: celebruje się każdy sukces, każdy akt miłości i wdzięczności do drugiego człowieka. Świętuje się każdy dzień jakby był pierwszym i ostatnim. Istny zachwyt, chęć kreacji wynikające z jednego: pragnienia dzielenia się tym, co najlepsze i służenie sobie nawzajem. Dlatego wdzięczność jest tak istotnym elementem. O tym piszę w pierwszej części książki. Afirmacje to jedno z narzędzi, które ukierunkowuje nasze myślenie na konkretne tory. Przez nasz umysł codziennie przepływa kilkadziesiąt tysięcy myśli. Musimy mieć solidne podstawy, aby wybierać te budujące dla nas i dla wszystkich naokoło myśli. Ale to wszystko musi wypływać z nas. Aby afirmacje działały, musi wydarzyć się jedno: ciało, umysł, serce, dusza są w harmonii: wierzą w dobro, nawet jeśli go wciąż nie widzą, nie czują, wybierają je ponad wszystko inne. PODZIEL SIĘ JAKIMŚ FRAGMENTEM. Cała książka to tak naprawdę próba znalezienia balansu pomiędzy energią męską i żeńska: energią bycia i działania. Dnia i nocy, słońca i księżyca. Mówi ona o dualizmie, ale nie takim, który się wyklucza, lecz właśnie dopełnia. Od osoby, która żyła od jednej skrajności do kolejnej, bo sądziła, że nie można zintegrować ich dwóch, chciałam znaleźć harmonię. Oczywiście inspiracją były podróże zewnętrzne, w których wspaniale towarzyszyła mi Twoja mata. Te podróże po świecie stały się początkiem jeszcze wspanialszej wyprawy: bo tej w głąb siebie. Zdjęcia zawarte w książce są w mojego autorstwa, a zrobione zostały przez Krzysia Kołbasa w formie impresjonistycznych obrazów. To taki wewnętrzny album wspomnień z lotów, które odbierałam wielokrotnie nie dosłownie, ale miedzy słowami. Jak to zresztą pięknie ujęłaś w wiadomości, po tym jak podarowałam Ci książkę z dedykacją. „ Następnie, cisza i chwila kontemplacji mnie porwą. Z tej ciszy narodzą się też nowe znajomosci. Niektóre z nich głębokie, inne chwilowe, na zawsze, a może tylko na pamiątkę. Każda znajomość w swojej totalności jest idealna. Każda mi coś dała, o coś wzbogaciła moje życie. „Życie to najpiękniejsza bajka” (Andersen), życie to najwspanialszy film. On dzieje się na naszych oczach, on pochłania nas całkowicie, tak, że to my gramy w nim główną rolę. Joga nauczyła mnie wewnętrznego spokoju: cokolwiek się nie dzieje, dzisiaj jesteśmy na górze, jutro będziemy znów na dole. Jedno wynika z drugiego i w takiej sytuacji należy pozostać opanowanym. Nie wycofanym, nie niezaangażowanym, po prostu w przekonaniu, że tak jak w filmie bohaterowie przechodzą różne perypetie, nie będzie końca, bez dobrego finału. Są też filmy z tragicznym zakończeniem, lecz gdy przyjrzymy się bliżej konkretnej problematyce, zauważymy: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Sztuką jest widzieć pozytyw w każdej chwili, jeśli coś możemy naprawić, zrobić to, a jeśli wszystkie metody zawiodły, przyznać się przed sobą: potrzebuję czasu i przestrzeni. Kompletnie nie mam pojęcia jak zabrać się za dany temat, tak by efekt był jak najpomyślniejszy dla wszystkich zaangażowanych. Przeczekać, odczekać, zostawić na chwilę, wrócić za jakiś czas. Ze świeżą perspektywą, a także ze świadomością, że zastana rzeczywistość może być zupełnie inna już od tej, którą zostawiliśmy. Chcemy pewności i niepewności. Chcemy zmian i chcemy poczucia stabilizacji. Chcemy wiedzieć, że cokolwiek się nie wydarzy, będzie to dla naszego dobra. I tego, na pewno tylko i wyłącznie tego możemy być pewni na milion procent. Możemy być też pewni, że pewnego dnia ktoś złamie nas tak bardzo, że staniemy się niezniszczalni. Cokolwiek robimy, robimy to z miłości. Nie dla miłości, nie dla jakiejkolwiek rzeczy. Nie oczekujemy niczego w zamian, a i tak ciągle mamy wrażenie, że choć dajemy, to otrzymujemy po stokroć tego, co dajemy. Dlatego też, dziękuję Ci, że jesteś. Idealny, wspaniały, pełen potencjału i możliwości, rozwijający się całkowicie z rytmem życia, poszerzający świadomość o kolejne doświadczenia. Nieopisany, niewyrażony, wyjątkowy, niepowtarzalny. Jedyny.”
MASZ JAKIEŚ MARZENIE DO SPEŁNIENIA?
Wiele, ale żyję też dla nieznanego. Tego, czego nie można przewidzieć, a można jedynie w pełni przeżyć.